czwartek, 25 listopada 2010

Piernik Żuczka


Ten przepis jest dla córeczki Żuczka czyli Czterolaty, a właściwie, jak pomyśleć, to dla Żuczka, bo Nieślubny, Dzidek i Czterolata będą tylko jeść, a czarną robotę wykonają rączki (odnóża?) żuczkowe*. 
Uwaga, sprostowanie: Żuczek lojalnie wyprostował, że jego hurma i czereda nie tylko je, ale także pomaga ofiarnie, nie bacząc na dewastację kuchni!
Więc moja ty pachnico dębowa, upiekłam już w poniedziałek ten piernik Barlika bez mlika, a niestety zdjęcie i opis dopiero dzisiaj, a może i dobrze, bo przynajmniej wiadomo, co dzieje się z ciastem na czwarty dzień.
Piernik jest dobry i był sukcesywnie pożerany nie tylko przez Martika (co rymuje się do mlika i Barlika więc nie ma wątpliwości, że smakowało), ale także przeze mnie, choć słodyczy nie jadam. 
Placek jest mało słodki (oczywiście można dodać więcej cukru pudru, ja dałam mniej niż w przepisie), puszysty ale nie puszek, więc robił za śniadanie; lekko pachnie miodem i kawą, nie kruszy się (dopiero dzisiaj zaczął, ale i tak był dobry, może nawet lepszy niż na świeżo). Jego wadą może być to, że jest taki ZWYCZAJNY, przeciętniak po prostu, może gdyby go przełożyć np. powidłami śliwkowymi albo masą orzechową, albo karmelową to by trochę błysnął. Ten przepis jest jeszcze z czasów komuny, z zeszytu Mamy, tam nawet miód był sztuczny w tym przepisie (dałam prawdziwy) i był sakrucko niekonkretny, ale dzielna Marzynia, jako że umna, to dała rady zdeszyfrować.
Jeśli to ma być na święta, to se kruszczyco złotawko wypróbuj wcześniej, czy ci spasuje ten przepis. Znalazłam jeszcze i taki w necie, też bez mleka czy śmietany i jeszcze zapewniają, że zawsze się udaje. Może ten będzie bardziej podchodzący?

A teraz wuala!

SKŁADNIKI:
3 szklanki mąki zwykłej, pszennej (wzięłam se od koleżanki taką zwykłą szklankę typu „restauracja geesowska”, bo nie wiedziałam, jakich mama używała),
1 szklanka cukru pudru,
pół kostki margaryny (dałam „Bielską”),
3 jaja,
szklanka mocnej kawy (zrobiłam z 3 łyżeczek rozpuszczalnej Nescafe Gold, ja wiem czy to mocna? nie chciałam przewalić, bo Martik sarkał),
większe pół szklanki miodu (dałam na oko, bo był zestalony),
1,5 łyżeczki sody oczyszczonej (dałam fest czubatą),
przyprawa do piernika (u mnie 3 łyżeczki, nie lubię, gdy zbyt zajeżdża goździkami, za to sypnęłam jeszcze cukru waniliowego).

WYKONANIE:
Margarynę utrzeć z żółtkami (białka odłożyć do miseczki) i cukrem. Ucierałam mikserem, ale musiałam manewrować ręcznie, bo masy okazało się za mało, by dobrze ją ukręcić w misie obrotowej. Jednak szybko zrobiła się puszysta, bo margaryna jest miękka. 
W tym czasie rozpuściłam miód i przyprawy w gorącej kawie i wstawiłam garnek do zimnej wody, aby płyn wystygł. Ślicznie to pachniało, trzeba przyznać, zrobiło się świątecznie jakby. Następnie wlewamy miód z kawą do tej margaryny i ucieramy (tak pisało u Mamy w zeszycie, nie jest to dobry pomysł, ochlastałam se wszystko w zasięgu wzroku i już było mniej świątecznie). Myślę, że najpierw lepiej wsypać mąkę z sodą i wtedy wlać płyn, bo abstrahując od spaprania kuchni, to tłuszcz wymieszany z zimną kawą wyglądał tak nieapetycznie, że wrażliwi mogliby porzucić zamiar upieczenia piernika na tym etapie. Ja wytrwałam aż do etapu wyrobienia massy na gładko, całkiem ładnie się utarła, była konsystencji gęstego budyniu.
Następnie trzeba nastawić piekarnik na 160 stopni, góra i dół, i przygotować sobie blachę. Potrzebna jest tu blacha średniej wielkości albo 2 keksówki. Ja wzięłam moją formę silikonową na babkę, bo nie mam dwóch keksówek z silikonu, a przekonałam się już, że blaszane czy teflonowe formy nie umywają się do silikonowych. Blaszaną formę trzeba będzie wysmarować tłuszczem i oprószyć mąką krupczatką albo bułką, albo grysikiem.
Kiedy piekarnik się nagrzewa ubijamy pianę z tych białek z odrobiną soli. Następnie delikatnie łączymy z ciastem. Mama uczyła mnie, jak to robić na serniku, metodą wygarniania ciasta od spodu i wykładania na pianę aż do połączenia się, ale tutaj się tak nie bawiłam – w miarę delikatnie, ale bez pieszczenia się połączyłam masę z pianą. Wylałam do foremki i piekłam około godziny, zaglądając przez szybkę. Niesamowicie pachniało w domu, ojciec kiedy wszedł to się pytał, czy to już Boże Narodzenie. Tak z 15 minut przed końcem nakryłam go folią aluminiową, bo zaczęło za bardzo „chytać” z wierzchu.
Z foremki wyszedł idealnie, zresztą od silikonu nawet karmel się odczepia. 
Po wystygnięciu zaczęliśmy konsumpcję, czego i Wam, moje Chrabąszczowate, bzyczę! to jest: życzę!!!

12 komentarzy:

  1. prawie zapachniało mi tym piernikiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ohoho światecznie u Ciebie już prawie Marzyniu :) pozdrawiam (czy u was tez pada?)

    OdpowiedzUsuń
  3. O, dziękuję Ci gorąco, Marzyniu. Mmmm... już mi pachnie:)
    P.S.: Nie jest tak źle z tą robotą, w końcu odnóży mi nie brakuje, a i dwójka ochoczych pomocników gotowych dosypywać, przesypywać, rozsypywać, wlewać i rozlewać na potęgę też w mig się znajdzie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. ")) żeby mi też tak ktoś poddał gotowy pod nos:)) A ja znowu szukam fajnych zup. Rozgrzewających. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierniki maja to do siebie, że im starsze tym lepsze.
    Na blogach pojawiają się już przepisy na piernik staropolski, też taki zawsze piekę, bardzo smaczny, polecam.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. hmm...z wyglądu podobne do babki cynamonowej którą uwielbiam...

    OdpowiedzUsuń
  7. CI powiem, że ja to mam piernikowy przepis... z matkę na córkę przechodzi... niebo w gębie. Przypomniałaś mi tym przepisem , że święta tuż tuż

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja dziś o 7 godzinie też wyprodukowałam piernik , ale na mliku. Troche niski , ale mam bezsenną noc za sobą i włóczenie się po mieście o 6 godz.więc może się nie przyłożyłam tak porządnie .mi to tito!!!!dobry jest.

    OdpowiedzUsuń
  9. Już jestem po kolędzie .U nas zawsze tak wyskoczy- nasza ulica jest pierwsza numer mam 6 wiec juz po....Marzyniu w nocy nie mogłam spać ,bo.... nie wiem czemu ,po prostu ,może ,że andrzejki......a rano na 6 jechałam po córke , bo całą noc spędziła w gimnazjum, ale za to przywiozłam gorący chleb i ciepłe bułeczki.I wogole o 10 bylam już po robocie. Teraz chce mi się spać...

    OdpowiedzUsuń
  10. ja piekłam piernika dwa dni temu i mój mężuś stwierdził że w końcu święta idą bo już w domu zapach jest

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem łakomczuchem piernikowym. Ostatnio mam fazę na toruńskie pierniczki. Wyjadam je torebkami ;)

    OdpowiedzUsuń