Mam nadzieję, że to już ostatnia przed
latem potrawa typu: obiad drwala rąbiącego tajgę w styczniu pod Wierchojańskiem.
Na razie każde spojrzenie za okno podaje w wątpliwość moje nadzieje, ale z
drugiej strony tak kaloryczna i solidnie leżąca w brzuszku potrawa nie smakowałaby
w lipcu.
Każda rzecz ma swój czas jak twierdzi mędrzec Kohelet (he, he, czytuje
się do poduszki) i zaręczam – ta potrawa nie jest to marność nad marnościami,
lecz worta jezd każdy gemby (mędrzec Babcia Bronia).
No i to niespieszne duszenie w
żeliwnej gęsiarce…
SKŁADNIKI:
2 kilogramy dobrej kapusty
kiszonej,
2 kilogramy żeberek,
2 duże cebule,
pół litra bulionu grzybowego (dałam
z kostki Knorra),
2 łyżki masła i olej,
smalec (tak, właśnie SMALEC!) do
obsmażenia żeberek,
sól, pieprz, majeranek, liście
laurowe, kminek, cebula, czosnek, lubczyk do żeberek,
sól, pieprz, kminek, liście laurowe
i ziele angielskie do kapusty.
WYKON:
Żeberka kilka godziny wcześniej zamarynować
w oleju z ciutką octu balsamicznego, pieprzem, solą, liśćmi laurowymi, czosnkiem
i cebulą. Nie dodawać jeszcze majeranku i kminku, bo się przypalą w czasie
obsmażania.
Cebule pokroić, zezłościć na maśle
z olejem. Dodać kapuchę (jeśli jest bardzo kwaśna można odcisnąć, my uwielbiamy
kwasową - świeżo kiszona z Charsznicy jest idealna), dodać przyprawy, chwilę poddusić
razem.
W tym czasie żeberka,
podzielone na zgrabne porcje, obsmażyć na rumiano na smalcu, obsypać ulubionymi
przyprawami.
Do żeliwnego naczynia z pokrywą wyłożyć
połowę kapusty, zalać bulionem, ułożyć żeberka, na nie wyłożyć resztę kapusty,
by łonem wilgotnem je okryła.
Przykryć i dusić 2 godziny w 150
stopniach, środkowa półka, grzanie góra i dół.
Po konsumpcji można iść odśnieżać
trasę Rzeszów – Krosno.
Bo jak powiedziałaś a... I co, i co , i co?
OdpowiedzUsuńBuziaki. Ale co to muszę wiedzieć!
WYKON mnie rozłożył na łopatki :))) Natomiast zezłoszczona cebula niemniej :) Ale łono wilgotne - po prostu oplułam se komputer!!! To będzie cosik w sam raz dla Tygrysa,tylko ze ciągle piekarnika jeszcze nie mam!!! A dałoby się to dusić na gazie? Na jakimś małym ogniu, hę?
OdpowiedzUsuńJa mieszkałam w mieście i tylko raz, jak bombę podłożyli, to zajęcia odwołali :(
Przy tej dłuuugiej zimie i tej ilości śniegu do przewalenia - taki obiad jest konieczny.
OdpowiedzUsuńniezły "wykon" ;D
OdpowiedzUsuńgdy za oknem takie zwały śniegu z każdej strony to ani się o sałacie nie chce myśleć tylko tak ja w przepisie powyżej konkretne mięcho z konkretną kapuchą! ;D
Danie wyszło wspaniałe- mąż się tak zajadał, że aż mu się uszy trzęsły! Przepis podebrały też koleżanki i są równie zachwycone co ja . Pozdrawiam Anna
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo mi miło, to są sposoby Babci Broni z brańdury (bratrura, w Galicji tak się mówi na piekarnik). W brańdurze nigdy nie było tak wysokiej temperatury jak w piecu chlebowym dlatego tam się raczej tak dusiło niż piekło i dlatego potrawa wychodzi taka pyszna :-)
Usuń