niedziela, 20 listopada 2022

Marmoladki z jabłek

 

Corocznie jakieś jabłka, choćby psiary, owocują w starych sadach. Takich sadów, jak gdzieś w Grójcu na ten przykład, to u nas nie ma, bo na tych zbyrach nie da się prowadzić ekstensywnej uprawy, a inaczej rolnikom "nie popłoco"😄 
No i dobrze, bo ogromna - a często wzgardzona - część tego dobra trafia w moje wiecznie chciwe, a często wolne ręce. A trzeba mieć zapas czasu i dużo zapału, aby zrobić takie marmoladki. Więc ja, zamiast szturmować Biedrę, Lidla albo kruchtę (to główne zajęcia emerytów-autochtonów) porwałam się na ten zapomniany nieco, zdrowy i tani przysmak.
 
SKŁADNIKI (niestety, na oko, ale tu nic nie można zepsuć brakiem dokładnych proporcji):
jabłka,
cukier,
ulubione przyprawy korzenne (w moich jest po trochu cynamonu, goździków i kardamonu. I ciut ekstraktu waniliowego).
WYKONANIE:
Jabłka obrać, wykroić zabite miejsca. Moje jabłka to były spady, alem czyhała, żeby nie leżały za długo i nie zagniły - mimo to trzeba było pracowicie obrać szurpatą, grubą skórę (te skórki, które były "ładne", oraz gniazda nasienne, odłożyłam, bo widziałam u Marylki, że robi z nich pyszną herbatkę świąteczną (klik!), więc suszyły się potem razem z marmoladkami). Pokroić w plasterki, dodać goździki i rozgotować (cyrknąwszy nieco wody) w rondlu o grubym dnie. Ja to robiłam w stalowym, bo już wiedziałam, że na pewnym etapie będzie przywierać. 
Wyłowić goździki i zmiksować tę pulpę. Pewnie te grójeckie jabłuszka (albo szare renety) by się same rozpadły, ale moje nie chciały, więc potraktowałam je blenderem. 
Dodajemy cukier i aromaty do smaku - i zaczyna się zabawa w odparowywanie. 
Na początku idzie żwawo, ale gdy mocno zgęstnieje to już trzeba dziuczeć z kopystką w ręku i mieszać, mieszać, mieszać... 
Niektóre przepisy zalecają odparowywanie w piekarniku, ale ja mam elektryczny, więc nie chciałam nim piłować godzinami (bo nie śpię na pieniądzach...).
Kiedy massa już mocno zgęstnieje i nieco zbrązowieje wykładamy na wyścieloną pergaminem blaszkę i dosuszamy w piecu. W sensie w piekarniku. 
Moja prababcia Mistakowa suszyła takie powidła w bradrurze - na wierzchu właśnie robiła się taka elastyczna, sucha skórka, na która wszyscy dybaliśmy, ale nie wolno było jej obskubywać, bo ona chroniła resztę powideł (przechowywanych potem w kumorze, bez ŻADNEJ pasteryzacji, aż do wiosny). 
Ja to robiłam na termoobiegu w temperaturze 50 stopni, przy uchylonych drzwiczkach. Ponieważ wyłożyłam dość cienką warstwę to nawet szybko jabłczany płat zaczął przypominać (wyprażaną nie wiedzieć czemu) stolnicę silikonową. 
Wtedy w ruch poszły moje superaśne, ponaddwudziestoletnie foremki do ciast (o, te co na ikonce kuchennych przydasi obok), które mają tę zaletę, że można je mocno docisnąć dzięki szerokiej górze (metalowe od pierniczków miałabym zapewne wbite do kości😂). Masa bowiem okazała się już bardzo twarda i bardzo elastyczna (bez żadnej żelatyny!) i wykrawanie małych marmoladek chybaby się nie udało...
Na szczęście namanił się Jasiek (to ten z młodszej gałęzi Hurmy i Czeredy, ale od zawsze ze mną coś pitrasił, no i ma parę w rękach), więc pracowicie wykroiliśmy ze sto małych serduszek, gwiazdek, kwiatków i księżyców. Pozostało coś na kształt ażurowej wkładki do zlewu, którą żem pokroiła i zamknęła w słoiczku (widać na zdjęciu poniżej).
Marmoladki ułożyłam w blaszanej puszce, przekładając pergaminem. 
Dzisiaj degustacji dokonał Jurand i moja wnuczusia (bo - jak się każdy domyśla - dla niej robiłam ten przysmak). Dziecinie bardzo smakowały, ale "staremu" też, więc ja się tu dowiem, kto ma zaszparowane te jabłuszka w piwnicy (kochana sąsiadka Ewcia na pewno) i jeszcze NA PEWNO zrobię więcej. 

 

26 komentarzy:

  1. No tego jeszcze nie grali! Piękne, jestem bardzo ciekawa, jaki to smak :) Opis jak zawsze rewelacyjny, zaszłam się z ażurowej wkładki do zlewu :D Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyglądają pysznie! Ja się tylko zastanawiam, skąd Ty do tego przepisu bierzesz czas i wolne ręce, bo u mnie to towary deficytowe :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I wszystko jasne🙂
    Teraz już wiem co to były za cukierasy. Uwielbiałam te kosteczki marmoladkowe. Suszyły się w blaszce na kaflowym piecu a my je podciągaliśmy ukradkiem.
    Pyszotne. Mniammm
    Teraz chyba nie mam tyle cierpliwości żeby je zrobić.
    Pewnie jakby wnuczka była bliżej to bym oczywiście znalazła tę cierpliwość bo czego się nie robi dla kochanych szkrabów 😉
    A tak przy okazji przypomniało mi się z dzieciństwa jak nasza sąsiadka robiła dżem z czereśni. Mówiło się na te czereśnie,,szklanki,, bo miały szklisty miąższ .
    No więc gotowała, a że zrobiło się dużo soku to wciąż były zbyt luźne. No to dosypywała cukier. Wreszcie skapitulowała i przelała to do słoików. Okazało się, że zamiast dżemu wyszły przepyszne ciągutki 😅
    Już nie powiem ile łyżek aluminiowym połamaliśmy żeby te dobroci wyciągnąć ze słoików 🙈
    Wreszcie tata wystrugał nam drewniane patyki i poszło. Smak pamiętam do dziś 🙂
    Ale się rozpisałam.
    Marzyniu dzięki za te przypominajki🥰

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję za tę super opowieść z dzieciństwa! My też podskubywaliśmy powidła i marmolady i wszystko, co dało się wsadzić do paszczy. Jako małe dziecko napiłam się Tri, bo myślałam, że to mój ulubiony syrop na kaszel (a Tata odlazł to na szafce, gdy czyścił spodnie!).

      Usuń
    2. O boziu😯 gigantka! Dobrze, że to leczenie kaszlu skończyło się szczęśliwie🙂
      Dzieciaki są nieprzewidywalne:)

      Usuń
    3. Super muszę wypróbować.

      Usuń
  4. Super jako słodkie co nie co , ja mam szarą renetę więc spróbuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Marzyniu, jadlam takie marmoladki jako hiper super zdrowa 100% naturalna przekaske, kupiona (nie przeze mnie, wszak nie ze mna te numery) za niemale pieniadze w sklepie ze zdrowa zywnoscia, hi hi. Jedne mialy forme nieco grubszych kwadracikow, inne zas cienkich platow zwinietych w rurke. Oba byly pyszne i mialo sie ochote jesc je bez konca, a przeciez to tak latwo zrobic w domu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Dee, ośmiałam się z tego komenta :-) Zachęcam do wykonu, a i ja muszę się zabrać do nowej porcji. Może teraz zrobię i rureczki?

      Usuń
  6. Wyglądają baaardzo smacznie.
    A zdradź przepis na sałatkę z selerem konserwowym,Marzyniu proszę o komentarz na moim blogu:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajna propozycja na deserek.
    Marzyniu proszę podziel sie z moimi czytelnikami na moim blogu przepisem z selerem konserwowym.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniałe zdrowe słodkości do zajadania

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale to pysznie wygląda :) W sumie nigdy nie miałam okazji robić marmoladek. I nie kojarzę również, żeby moja mama takowe robiła. Jabłka uwielbiam w każdej postaci. Surowe, do picia, w ciastach. Jestem bardzo ciekawa tego smaku! Niestety, piekarnika nie mam obecnie na wynajmowanym mieszkaniu. Ale możliwe, że wkrótce to się zmieni i wtedy chętnie wypróbuję ten przepis. Trzeba sobie jakoś radzić przy tych obecnych cenach rachunków :D
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  10. ...coś mój komentarz nie chce sie wyswietlić :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam serdecznie ♡
    Niesamowity przepis :) U mnie tyle jabłek, że na pewno go wykorzystam :) Bardzo pomysłowy, bardzo pyszny!
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudne są takie marmoladki, też kiedyś robiłam. Ale że my nie mamy wnuczki (ani wnuczka), to prawie wszystkie jabłka przerabiamy teraz na cydr dla dorosłych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, że tez nie pomyślałam o cydrze! (oprócz marmoladek, ma się rozumieć :-DD)

      Usuń
  13. Witaj Maarzyniu kochana! Mialam zamiar obszernie skomentowac Twój przepis, ale jest juz prawie 5 rano i nareszcie zachcialo mi spac ( wrócilismy 2 dni temu z innej strefy czasowej, wiec mecze sie jeszcze okropnie, bo dla mojego organizmu to dopiero wieczór ) wiec musze wykorzystac okazje i natchmiast isc do lózka. Na razie zostawiam tylko ten link, a dlaczego, to napisze pózniej, gdy sie wyspie :))
    Usciski
    https://schnellundschmackhaft.blogspot.com/2020/10/pasta-pigwowa.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Ciekawe, pomysłowe, wyglądają bardzo apetycznie, chętnie bym podkradła jedną albo dwie... Bo nie wiem, czy mam na tyle cierpliwości, by je zrobić :D.

    OdpowiedzUsuń
  15. Marzyniu, mój poprzedni wpis stoi pewnie jeszcze w kolejce i juz nie pamietam, co tam w pólsnie napisalam, wiec zaczne od poczatku. Kiedy zobaczylam Twoje marmoladki, od razu wiedzialam, ze to jeden z moich ulubionych smakolyków, a kiedy poznalam skladniki bylam juz pewna, ze chodzi o to samo. Moje sa wprawdzie z pigwy, ale to nie ma znaczenia, smak i konsystencja sa na pewno podobne. Pamietam kiedy robilam je pierwszy raz od razu pomyslalam o jablkach, ale to byl hiszpanski przepis od naszej sasiadki na Majorce, która miala pigwy w ogrodzie, i stale nas obdarowywala pigwami w dowód wdziecznosci za cytryny z naszego ogródka :) Marmoladki jako slodycze sa pyszne, ja tez uzywam tej masy jako smarowidla do chleba. Uwielbiam chleb z twarogiem albo bialym serem, ale tylko z konfitura albo wlasnie z takim smarowidlem owocowym. Tak sobie teraz pomyslalam, ze moze zrobie takie marmoladki jablkowe na swieta, przyprawy sa juz calkiem swiateczne.
    Z tym cukrem to prawda, konserwuje doskonale, kiedys przypadkiem gdzies mi sie "schowal" sloik z pasta i znalazlam go po roku, a wtedy okazalo sie, pasta byla jak zrobiona wczoraj,
    Zastanawiam sie tylko, dlaczego Twoja masa jest twarda. Moja jest elastyczna, ale latwa do krojenia, wiec moze ja po prostu jej tak dlugo nie susze.
    Ach, jeszcze dziekuje za reklame mojej herbaty ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jadłam takie marmoladki, ale w formie batonika truskawkowego i bardzo mi smakowało. Mam sporo jabłek to chętnie sama zrobię takie

    OdpowiedzUsuń
  17. Rewelacyjne. Przypominają mi dzieciństwo

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie wiedziałam że można zrobić takie przysmaki!

    OdpowiedzUsuń