sobota, 12 listopada 2022

Racuchy ziemniaczane

Nie wiem, jak to się stało, że NIGDY nie robiłam takich racuchów. Takich - czyli z ciasta ziemniaczanego, jak na kopytka. Są naprawdę pyszne, chrupiące z zewnątrz, a puszyste i miękkie w środku. Dodatek drożdży powoduje, że rosną (jak na drożdżach :-D), a ciasto można doprawić pewnie na dziesiątki sposobów. Ja do moich dodałam zioła, które wciąż -  a niektóre od nowa - rosną na moich grządkach: rzeżuchę, koperek, natkę pietruszki i selera (naciowego nomen omen). Wykorzystałam trzydniowe (!) ziemniaki, omaszczone przesmażoną cebulką, które pozostały od obiadu. Wcale nie trzeba było ich przepuszczać przez praskę, tylko wzięłam takie, po prostu ubite tłuczkiem, nieco je tylko zmiękczywszy "obróbką cieplną", bo były całkiem zdębiałe (wg nomenklatury Babci Broni).
SKŁADNIKI:
ugotowane, posolone ziemniaki (moich było tak ze 40 dag),
1 jajko,
kawałek świeżych drożdży (wielkości jaja perkozka zwyczajnego 😆) - panie na różnych blogach piszą, że suszone także mogą być,
kilka łyżek mąki - tyle, aby powstało ciasto konsystencji gęstego budyniu,
odrobina cukru,
ulubione dodatki, pieprz i ew. sól,
olej do smażenia.
WYKONANIE:
W ziemniakach zrobić dołeczek, wkruszyć tam drożdże. Ja im dałam lekkiego kopa (bo wydawały mi się trochę niewyględne**) w postaci potrzepania odrobiną cukru, aby ruszyły. Kiedy upewnimy się, że drożdże jednak żyją (bo zaczną się "topić") mieszamy z masą ziemniaczaną, wbijamy jajko i dodajemy mąkę i zioła, zarabiając po prostu łyżką. Następnie odstawimy w ciepłe miejsce, by ciasto podrosło. 
Po jakichś 20 minutach stwierdziłam, że podpasione drożdże tak pracowały, aż łyżka zniknęła w puszystej massie. Pomna na przestrogi Okrasy (któren zawsze ostrzega przed dodawaniem zbyt dużej ilości mąki, bo placki będą twarde) smarowałam ręce olejem (bo sakrucko się lepiło) i formowałam racuszki, kładąc na rozgrzany olej. Rosły jeszcze na patelni. Do tego sos czosnkowy i obiad za grosze dla 2 osób gotowy!
Ogień pod patelnią nie powinien być zbyt duży, aby placki mogły dojść w środku.

 **
- słowo podłapane od Hajduczka😗

 

17 komentarzy:

  1. Aaaa, u nas na Mazowszu mówiło się odębiałe, patrz, jeszcze jeden wspólny mianownik :-)
    Natomiast to ciasto które opisujesz to jest coś co poznałam u podlaskiej (południowe Podlasie) rodziny męża. Tylko zamiast się mordować z placuszkami to się po prostu (raczej cienką warstwą) wywalało na natłuszczoną blachę i do piekarnika. Najprostsza wersja to było dokładnie to ciasto, które opisujesz, z reguły kminkiem lub makiem posypane. Ale zdarzały się też wersje "wyczesane" w których na wierzch kładło się podsmażoną cebulę, grzyby, jakieś resztki wędlin czy mięs (tak, to jest produkt "utylizacyjny") :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak często gotuję ziemniaki (mam swoje, bardzo dobre i chemią nie skażone, nawet stonkę trzepię ręcznie :-D), że na pewno sobie zrobię takie na blasze, gdy Potwory i spółka będą miały przyjechać. I już się szarpnę na wyczesane! Buziaki!

      Usuń
    2. Miło mi, ze wskazówek to jakbyś dawała na wierzch pieczarki czy inne produkty co puszczają wodę to najpierw należy je podsmażyć i odparować, bo wyjdzie zakalec na palec (sprawdzone osobiście). Ja nie mogę za bardzo produktów smażonych i ogólnie tłustych, gdyż moje podroby się temu stanowczo sprzeciwiają, więc różne babki i kiszki ziemniaczane to nie dla mnie... A ta "podlaska pizza" (tu niniejszym padam na twarz przed ew. purystami) serio była ok...

      Usuń
  2. Marzyniu
    To są placuszki wielopokoleniowe🙂
    Smażyła je moja babcia Milcia,potem mama Zosia,potem ja a teraz moje córki. I co ciekawe,wszystkim smakują, nawet najmłodszej, bo zaledwie rocznej wnusi😀
    Jadło się na sucho, mój brat nawet ze śmietaną i cukrem ale wersja obiadowa była z sosem grzybowym a do tego obowiązkowo surówka z kiszonej kapusty. Mniammm
    Narobiłaś smaku a ile wspomnień 🙂
    Pozdrawiam serdecznie❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, a propos jedzenia na słodko. Przypomniało mi się takie ciasto, które kiedyś robiłam, acz przepis mię wcięło, a jako, że było to 20 lat temu to nie pamiętam. Ono było na proszku a nie na drożdżach. Do zmiażdżonych ziemniaków dodawało się mielone migdały, cukier puder i trochę mąki, jaja, trochę tłuszczu (topione masło)... Proporcji nie pamiętam, choćby mnie kto zabił. Potem się jedną część rozwałkowywało, smarowało grubo powidłami śliwkowymi, na górze układało kratkę z drugiej części i jeszcze posypywało płatkami migdałowymi. W jakimś czasopiśmie to znalazłam i parę razy robiłam ku ogólnemu zadowoleniu...

      Usuń
    2. No to już MUSISZ SOBIE PRZYPOMNIEĆ, co to i jak było, skoro narobiłaś nam smaka "publicznie"! Buziaki, tak się cieszę, że ktoś oprócz najbliższych Przyjaciół blogowych, Hurmy i Czeredy (dla których jest ten blog) tu jeszcze zagląda :-*

      Usuń
    3. Ale świetne pomysły - zarówno wersja obiadowa z sosem i kapuchą, jak i ta na słodko! Również poproszę o przepis na to cudo z migdałami :)

      Usuń
  3. W moim rodzinnym domu mama bardzo często smażyła nam takie racuchy ziemniaczane, za zwyczaj na kolacje. Co prawda kopytek nie lubię, ale te małe placuszki bardzo lubiłam jeść ;) W sumie dawno ich nie jadłam.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Akurat mam ziemniaki w lodówce,no to przepis kopiuję i jutro zobaczę jak się uda ten smakołyk .Dzięki za inspirację.

    OdpowiedzUsuń
  5. Akurat mam ziemniaki gotowe w lodówce, wiec przepis biorę i jutro zobaczymy co z tego wyjdzie. Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam serdecznie ♡
    Super przepis, bardzo lubię wszystkie potrawy z ziemniaków :) U mnie ziemniaków jest sporo, więc chętnie przygarnę każdy pomysł na ich przyrządzenie :) Bardzo inspirujący wpis :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
  7. No popatrz, u mnie moskole, a u Ciebie takie fajne racuchy - muszę także je usmażyć, bo to zdaje się bardzo fajne danie. A ja, poznańska pyra, szczególnie lubię wszelkie potrawy z ziemniaków :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, a ja - nie wiedzieć czemu - myślałam, że jesteś z Beskidów albo z Podlasia... Ale wszędzie, nawet na Ursynowie, są ludzie kochający naturę i żyjący z nią w zgodzie :-)

      Usuń
  8. Moja babcia kiedyś takie robiła. Do dziś pamiętam jakie były smaczne. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm też nigdy takich nie robiłam. Trzeba spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Apetycznie się prezentuje

    OdpowiedzUsuń