Grzebiąc w Internecie i poszukując, co mogło mi się stać, wytypowałam 4 stany chorobowe kręgosłupa, które bedo najbardziej podchodzące do moich objawów:
Postrzał, lumbago, ischias.
Zapalenie korzeni nerwowych.
Rwa barkowa, rwa kulszowa, rwa udowa.
Przepuklina krążka międzykręgowego (wypadnięcie dysku).




W każdym wypadku należy się udać do lekarza – specjalisty. Ponieważ zbliżała się Wielkanoc, udałam się oczywiście do lekarza niespecjalisty, bowiem specjalista ma zapisy dopiero na okres przed Bożym Narodzeniem.
Nafutrowana lekami przeciwbólowymi mogłam przynajmniej „derengować” H&C bez jęków bólu, więc udało nam się przygotować i przeżyć święta wielkanocne jak się należy; nawet byłam w kościele, zawieziona nieomal przed Grób przez kochaną Bratową.
Teraz siedzę przed kompem, obłożona podpórkami i odwiedzam przyjaciół.
Wspominam smak wielkanocnych potraw (ciasto skończyło się wczoraj, sałatki też, jest jeszcze trochę sosu tatarskiego, jakieś okrawki wędlin i tysiącpięćsetstodziewięćset jaj wielkości granatów odłamkowych ręcznych typu F1). Osiemdziesiąt takich jaj zakupiliśmy z tatusiem w Wielki Czwartek, zauroczeni ich świeżością i wielkością. Co czwarte miało podwójne żółtko. Teraz będziemy jedli je przez następne 2 tygodnie.
Przebojami wielkanocnego stołu były oczywiście barszcze (żurek na własnym, pszenno – żytnim, zakwasie i – co ciekawe – czerwony, bo Tato miał zawsze czerwony barszcz na Wielkanoc), sałatka z pieczonym kurczakiem, sos tatarski (a w nim prawdziwki marynowane!), sernik wiedeński (piekła siostra wg przepisu Mamy, przepyszny!), szarlotka (piekli Martik z Dziadziem) i na ozdobę mazurek (duet M&Z).
Są to potrawy od dziesiątków lat przygotowywane na te święta. Oprócz tego musi być sałatka jarzynowa tradycyjna, wędliny różnorakie, jajka ma się rozumieć i babka. Przeważnie piekę drożdżową, ale że ciężko jest miesić ciasto w pozycji na czworakach (wtedy boli najmniej), więc wybór padł na bardzo prostą, a PRZEPYSZNĄ babkę ajerkoniakową, tym bardziej, że resztę ajerkoniaku można wypić pod pretekstem niemarnowania resztek, kiedy tylu ludzi głoduje.
Przepis inspirowany przez panią Majanę, zresztą on krąży w sieci w kilku wersjach, nie sposób dociec, kto podał go pierwszy.
*150g kruchych krówek (miałam te najlepsze, z naszej „Roksany”),
*150g masła,
*120g cukru (dałam 10 dkg, krówki są bardzo słodkie i polewa też),
*4 jaja (u mnie 3 giganty),
*125 ml advocata,
*190g mąki zwykłej, pszennej,
*1 łyżeczka proszku do pieczenia,
*szczypta soli.
Piekarnik rozgrzać do 190 st. C.
*150g masła,
*120g cukru (dałam 10 dkg, krówki są bardzo słodkie i polewa też),
*4 jaja (u mnie 3 giganty),
*125 ml advocata,
*190g mąki zwykłej, pszennej,
*1 łyżeczka proszku do pieczenia,
*szczypta soli.
Piekarnik rozgrzać do 190 st. C.
Foremkę na babkę z kominkiem(niezbyt dużą) wysmarować masłem i oprószyć mąką. Jeśli ktoś ma dużą formę, trzeba zrobić z półtorej porcji.
Krówki pokruszyć na kawałki.
Masło utrzeć z cukrem na puch. Dodawać po jednym jajku, za każdym razem dokładnie ucierając masę (oczywiście robił to mikser). Po trzecim jaju masło się zwarzyło, ale kiedy wlewałyśmy po trochę ajerkoniaku, z powrotem zrobił się puszysty krem. Mąkę z proszkiem do pieczenia i solą przesiać do osobnej miski. Dodawać stopniowo do masy, już krótko ucierając. Na koniec łyżką delikatnie wmieszać krówki.
Przelać ciasto do foremki. Piec ok. 40 min. (patyczek włożony w środek ciasta powinien być suchy). Studzić w foremce. Polać polewą.
Krówki pokruszyć na kawałki.
Masło utrzeć z cukrem na puch. Dodawać po jednym jajku, za każdym razem dokładnie ucierając masę (oczywiście robił to mikser). Po trzecim jaju masło się zwarzyło, ale kiedy wlewałyśmy po trochę ajerkoniaku, z powrotem zrobił się puszysty krem. Mąkę z proszkiem do pieczenia i solą przesiać do osobnej miski. Dodawać stopniowo do masy, już krótko ucierając. Na koniec łyżką delikatnie wmieszać krówki.
Przelać ciasto do foremki. Piec ok. 40 min. (patyczek włożony w środek ciasta powinien być suchy). Studzić w foremce. Polać polewą.
W oryginale była domowa polewa toffi. My miałyśmy resztę masy od mazurka z gotowanego mleka skondensowanego oraz polewę czekoladową w proszku, którą Jurand zakupił zamiast takiej gotowej, do podgrzewania. Do tej masy kajmakowej dowaliłam więc 2 łyżki tego proszku, podgrzałam razem na płytce i polałam babkę. Wbrew obawom elegancko zastygło się na cieście, a smak czekoladowej krówki był wyczuwalny.
Ciasto jest świetne, długo wilgotne, aromatyczne, ja swoją babeczkę piekłam w Wielki Czwartek, a jeszcze w Lany Poniedziałek zjedliśmy resztkę.
Na marginesie mówiąc było takie dobre, że trzeba było wydzielać, kto, ile i kiedy może sobie jej ukroić.
Na zdjęciu resztki babki pozują z moją ukochaną pisanką, na której orzeł bielik niesie w szponach jajko. Pomijając dociekania, jak mógłby to zrobić w sposób zobrazowany przez anonimową artystkę z Pogórza, strrrasznie mi się podoba ten patriotyczny motyw.
Mmmm taka babka to musi być pychotka. Nigdy nie robiłam babki z ajerkoniakiem i muszę zrobić koniecznie :)
OdpowiedzUsuńZdróweczka Ci życzę Mamciu !!! Buźka :D
A można dużo tego ajerkoniaku dać?
OdpowiedzUsuńJa poproszę krówki z ajerkoniakiem :D
OdpowiedzUsuńJadłam taką babkę w wykonaniu sąsiadki. Sama nie zdobyłam się na jej wypiekanie - a gdyby tak się nie udała? ajerkoniak lepiej wypić osobno i zakąsić tradycyjną babką piaskową ;)
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę!
Życzę zdrowia i szybkiej wizyty u specjalisty, choćby przestało boleć - trzeba to migusiem leczyć!!
OdpowiedzUsuńPyszne jedzenie i nawet pachnie z opisu ;DDD
pozdro
Marzyniu - toż to pyszności nad pysznościami, wolne weż i polez sobie do wypęku!
OdpowiedzUsuńGeneralnie to nie przepadam za babami, no ale baba z pijaną rogacizną w zestawie to co innego;)
OdpowiedzUsuńP.S.: Skoro babka z krówkami już jest, to może zacznij się Marzyniu troszeczku byczyć?:)
Mnie strasznie miło Marzyniu bo babka to moje ulubione ciasto nie tylko Wielkanocne:):):)Nie lubię kremówek czy tortów ale babeczkę....mniam:)
OdpowiedzUsuńMarzyniu, Ty ciągle kalika? Biedaku, jedz dużo witaminy B i może się kotem obłóż po nerkach? Niech się kocina przytuli, może być cała nie sama skórka :) No co za świństwo Cię dopadło.
OdpowiedzUsuńMarzyniu przeczytałam i prawie posmakowałam tych wszystkich potraw na Twoim stole i postanowiłam wrócić tu za 1 lub 2 tygodnie i sobie dopiero poużywać. Teraz jestem tak poświątecznie obżarta, że nie mogę się zamęczać:):):) Powiem Ci, że lata temu piekłam swoją pierwszą drożdżową babkę i tak dodawałam do oryginalnego przepisu: jeszcze trochę cukru, jeszcze masełka, no żeby była lepsza, słodsza... Ciasto mi nie urosło, więc wsadziłam do piekarnika to co było i wyszła mi...skorupa, ale za to jaka słodka:):):) Pozdrawiam serdecznie i zdrówka Ci Marzyniu życzę, lumbago czy rwa kulszowa, to "diabelstwo"!!!
OdpowiedzUsuńZdrówka Marzyniu ... Niech już nie boli .
OdpowiedzUsuńAle smkowitości :):):) Nie jadłam nigdy nic takiego , ale narobiłaś mi smaka :):):) Podoba mi się pomysł z krówkami :):):)
O rany ... wszystko co lubię w jednym , no w to mi graj ;)))))))
OdpowiedzUsuńCześć Marzynciu, wróciłem, czytam, pozdrawiam - masz tu takiego linka: http://www.przychodnia.pl/el/leki.php3?lek=1870 - zapytaj jakiegoś konowała czy to to się nadaje - jeżeli tak, bardzo polecam, na mnie zadziałało (żel) rewelacyjnie (przy mocnym stłuczeniu nadgarstka).
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że szybko dojdziesz do zdrówka bo tu nam smutno bez Ciebie :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMarzyniu kochanie co się dzieje - nie wiem czy wszystko z Tobą w porządku i czy to było lumbago? Martwię się o Ciebie, bo coś długo się nie odzywasz - kliknij choć słowo, życzę Ci zdrówka i przesyłam buziaczki.
OdpowiedzUsuńjestem...jestem...
OdpowiedzUsuńHej! Kochana Mamamarzyniu gdzieś jest?
OdpowiedzUsuń80 jajek??? Rany, tożto potęga!!! Kocham jajka, az sobie chyba dziś ze 2 ugotuję na twardo ;)
OdpowiedzUsuńMam rzeczywiscie bloga o Liwce, zapraszam serdecznie w każdej chwili a drugiego mam jeszcze ze zdjeciami z Irandii. W sumie nic ciekawego, tylko fotki ;)
długo cię coś nei ma, mam nadzieję, ze to nie kręgosłup cię unieruchomił. Pozdrawiam serdecznie!