piątek, 31 października 2025

Ryż melancholijnego jankesa

 

Nieustająco bawi mnie pichcenie potraw, które mają niezwykłe nazwy. Jako żywo nie mam bladego pojęcia, dlaczego jankesa (w dodatku trawionego melancholią), bo ryż z USA wcale mi się nie kojarzy. Ale jestem pewna, że nie jest to wymysł jakichś botów, kompilujących przepisy i nadających im odczapione nazwy, ponieważ receptura pochodzi z książki sprzed 35 lat, znalezionej u cioci. 
Na proszony obiad to on nie bardzo się nadawał (nawet pomyślałam, że ów jankes był zgnębiony faktem, że ryżyk cosik skromny...), ale kiedy podrasowałam danie smakowo i wizualnie "w warstwie wierzchniej" - to wyszło całkiem fajnie👌
Część zasadnicza składa się z ryżu, wymieszanego z podduszoną cebulą, selerem, papryką i indyczą mielonką. Doprawia się ulubionymi przyprawami. Wierzch pozwoliłam sobie uatrakcyjnić posypką z tartego sera oraz wzorkiem z pieczonej papryki i oliwek. 
Niestety, nastąpił lekki przerost formy nad treścią, dlatego konsumujący po kilku kęsach żądali więcej wierzchu, a mniej spodu. Wyjątkiem była Matyldzia, która - o dziwo! - nie skusiła się na mozaikę zwierzchnią, jeno (wraz z babćką) zjadła wzgardzone spody😂.
W sumie nikt przygnębiony nie był, zresztą czyż można się smucić, jeśli przez okno widać takie cuda? (warto powiększyć zdjęcie😍)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz