sobota, 13 lipca 2024

Sernik morelowy z twarożku Marylki

 

Jak wiadomo, babcie są po to, aby dopieszczać (nie mylić z: "rozpieszczać", bo jednak nie można psuć rodzicom etosu wychowawczego) wnuki. Ponieważ na razie mam jedną wnuczkę i nie gości u nas codziennie, więc największym beneficjentem jest dziadzio, któren z rozkoszą utylizuje desery i ciasta, coby się nie zmarnowały, gdy syta słodkości H&C wyjeżdża 🙆.
Ostatnim przebojem był sernik na zimno, ale specjalnie przygotowany na domowym twarożku. I tym razem nie tym odsączanym jogurtowym Pieseczka (klik!), ale odwarzanym marylczynym (o tutaj, klik!) ze wspaniałego bloga "Szybko i smacznie". Warto tam zaglądać po przepisy i inspiracje😗
Mój serek wyszedł kremowy, niezwykle pyszny i tłuściutki, bo zamiast jogurtu dodałam do niego śmietanę od sąsiadki, najpyszniejszą, jaka istnieje na tej planecie. No i mleko też było od jej krowy, ale można kupić i w sklepie świeże, tłuste mleko niepasteryzowane, w szklanych butelkach.
Marylka robiła aż z 4 litrów, ja z połowy porcji (no i bez soli). 
Sernik nie jest zbyt wysoki, ale wyszedł mi mocno morelowy. Na targu w Sędziszowie jakiś chłopek stał z wiadereczkiem zerwanych u siebie moreli, może nie były tak wyględne jak te z przemysłowych sadów, ale jak zanęcił: "Skosztuj pani, jakie słodkie! I nietrzepane!" tom kupiła. 
Ze wspaniałej w smaku morelowej pulpy powstały suszone marmoladki- węże, a część wzbogaciła sernik. Przepisu na sernik chyba nie trzeba wklejać - każda z moich blogowych koleżanek wie jak robić równie dobre, a może i lepsze. Gdyby namanił się tu jakiś Gość, potrzebujący wskazówek, to chętnie służę. 
P.S. Gdy już wstawiłam ten wpis powiększyłam zdjęcie, jedyne, jakie jest. Na talerzyku i na serniku są 2 czarne punkciki. O ile NA PEWNO nie są to pchły Ediego czy mojej hordy futrzaków, to już nie mogę zaręczyć, że nie są to malutkie żuczki z róż za oknem (bo Małżonek robił mi zdjęcie ciasta na parapecie!). Jeśli tak, to sam je potem zjadł, bo go skusił dekorek (cyt.: "Tak, do zdjęcia to przyozdobiłaś, a ja dostałem wcześniej bez owocków, taki goły...). Ale od tego się nie umiera😁
 

środa, 10 lipca 2024

Hreczniaki i gniewaki

 


Hreczniaki to nic innego jak placki (kotleciki?) z kaszy gryczanej, czyli hreczki. A gniewaki to borowiki ceglastopore, czyli pogórzańskie podciecze (chociaż właśnie nazwa "gniewaki" jest fajniejsza - jak zdradził mi Maminek kulinarny: "to dlatego, że jak je kroisz, to sinieją ze złości:))".
Zasadniczo, to kaszę gryczaną w naszym regionie częściej zwano tatarką (Babcia Bronia), ale poza Małopolską i częścią Podkarpacia nazwa ta jest nieznana, niech więc będzie hreczka 😄.
Danie zagościło na naszym stole z powodu pojawienia się podcieczy (onych gniewaków, w ilości nieopłacalnej do uruchamiania suszarki do grzybów) oraz niewykorzystania do obiadu całej kaszy gryczanej. A jeśli jeszcze macie twaróg, to już mus zrobić!
Gniewaki są (na szczęście!) grzybami niedocenianymi, a przez ziomków z mojej wsi wręcz pogardzanymi. Nie mnie, przeflancowanej z miasta "przywłoce", mierzyć się z grzybiarzami, od stuleci penetrującymi pańskie wcześniej lasy i przewracającymi ściółkę na lewą stronę, by dorwać prawdziwka. 
Gdy wataha przeorze  las, do akcji wkracza Marzynia i bierze do koszyczka wzgardzone podciecze. Nie tylko są piękne, ale naprawdę smaczne (jak ktoś słusznie zauważył: bardziej grzybowe niż prawdziwki), nie trzeba się tylko zrażać tym, że sinieją po przekrojeniu oraz pamiętać o poddaniu ich obróbce cieplnej.
Mój sos został poddany 😁
 
Hreczniaki:
ugotowana kasza tatarczana (u mnie dodatkowo była omaszczona, bo została od obiadu),
rozkruszony widelcem ser biały (kto by tam mielił!) - ile mamy-tyle styknie, ale nie powinno być go objętościowo więcej, niż kaszy,
1-2 jajka,
wsad smakowy (świeże lub suszone zioła, podsmażona cebulka, czosnek, sól, pieprz - co kto lubi),
olej do smażenia.
Składniki wymieszać, formować placuchy, smażyć na średnim oleju na rumiano.
 
Sos:
No jak zrobić sos grzybowy, to już nikomu (chyba...) tłumaczyć nie trzeba. Można jednak pokrojone gniewaki (jak ja to zrobiłam) najpierw podlać na patelni szklanką wody, a gdy się zagotują, to tę ciemną wodę odlać. A potem już smażyć z dodatkiem cebulki jak pieczarki, zaciągnąć śmietanką z odrobiną mąki, doprawić i skąpać w nim hreczniaki😋
P.S. Chyba jednak przesadziłam ze "szmalcowaniem" dekoru - to Lolek Okrasa pokazywał raz, że aby listki użyte do dekoracji ładnie wyglądały, to trzeba je namaścić jakimś tłuszczem...

 

niedziela, 7 lipca 2024

Roladki ze schabu pani Marysi

 

Bardzo smaczne danie, a zwłaszcza dla miłośników nadziewanych mięs. Zainspirowała mnie pani Marysia, która według mnie jest mistrzynią "mięs uatrakcyjnionych" wszelakimi dodatkami (klik!).  
Najbardziej usatysfakcjonowany był mąż, bo bardzo posmakował mu słodki kontrapunkt w kruchym, cienko rozbitym schabie. Dodatkowego smaczku nadał prsut, czyli słoweńska szynka typu prosciutto, oraz musztarda amerykańska, lekko kwaskowata. 
Ważna jest oczywiście jakość mięsa - jak to dobrze mieć blisko mały zakład przetwórstwa mięsnego, który kupuje i przerabia tylko "ziemniaczane świnie"!😍
 
P.S. Pojawiły się pierwsze u nas borowiki ceglastopore, czyli tzw. podciecze. I natknęłam się wczoraj na takiego oto eleganta, ślicznie intarsjowanego listkami nerecznicy samczej 😏


 

niedziela, 30 czerwca 2024

Torcik naleśnikowy z serkiem labneh

 

Kiedy mała Matyldzia gości u nas na wsi to naleśniki są żelaznym punktem programu na podwieczorek (no chyba, że są proziaki albo tzw. placuchy pieczone na blasze, ale rozpalanie pod kuchnią w 32. stopniowym upale to by było jednak samobójstwo). Czasami nawet Ona z dziadkiem nie są w stanie pochłonąć wszystkich, więc zostało mi od wczoraj 4 sztuki.No i przepyszny serek labneh, do zrobienia którego skłonił mnie wpis Pieseczka (o tutaj, klik! jest to dokładnie opisane). Ten serek to jakaś rewelacja, nie wiem, jak to możliwe, że nie robiłam go do tej pory. Jeśli zrobi się go bez soli czy cukru, to można stosować na każdy możliwy sposób, a odcedzanie przez całą noc robi go na tyle zwartym, że można kroić nawet w kromeczki na chleb.
Skomponowanie deseru do kawy to już tylko kwestia fantazji kulinarnej. Do mojego "torciku" z naleśników wykorzystałam ostatnich truskawkowych Mohikanów oraz resztkę polewy czekoladowej (wydartej Dziadziowi z ust, bo już chciał ją pożreć solo po wyjeździe wnuczki, należycie wysmarowanej czekoladą i serkiem w czasie frenetycznej konsumpcji 🙆).
 

środa, 12 czerwca 2024

Alpejka z bzowym kremem, czyli słodki Triglav na deser

 

Kiedy jestem u Martika w Słowenii, zawsze pieczemy jakieś ciasta, coby olśnić spragnionych polskiej kuchni tubylców oraz podtrzymać uzasadnione przekonanie, że słodkości made in Poland są najlepsiejsze (noblesse oblige, patrz tu 😊)
 
Tym razem padło na karpatkę (dziewiąte miejsce w rankingu Best Cakes in the World). 
 
Dodatkową zachętą był fakt, że w górach czarny bez dopiero zaczynał kwitnąć, a ja sama miałam ochotę na wypróbowanie przepisu mistrza Maksymiliana ("Max gotuje z natury, klik", szczerze polecam tego bloga) na karpatkę z bzowym kremem. Rzeczywiście, aromat budyniowo-maślanej masy jest cudowny, oryginalny - jak określił to autor: poezja!
 
Ciasto postanowiłyśmy zrobić z przepisu pani Ani ("Ania gotuje, klik!"). Cały proces jest tam tak dokładnie i jasno opisany, że teoretycznie nie da się tego schrzanić. 
A jednak...
Rozsmarowane na dużej blasze (żeby było od razu na dwa blaty) ciasto parzone wsadziłyśmy do piekarnika na 200 stopni, środkowa półka, grzanie góra-dół, no prawilnie. 
Warując przed szybką we czworo (sekundował nam dzielnie zięć oraz kapiący śliną Loki) czekamy, aż karpatka zacznie rosnąć. Niestety, nie działo się nic. 
I nic, i nic.
Umna matka wpadła więc na genialny pomysł, żeby może jednak dać mu kopa termoobiegiem.  
I wtedy Obcy RUSZYŁ.

 Najpierw wybuliło go do góry, a potem zaczął pełznąć na szybkę, jak nie przymierzając The Blob z horroru (kto choć raz obejrzał to arcydzieło sztuki filmowej, ten wie 😂)
Najgorsze było jednak to, że cała powierzchnia płatu uformowała się w Alpy Julijskie, rychtyk ze słoweńskim Triglavem sterczącym ze 6 centów powyżej reszty masywu. 
Przepiliśmy problem znakomitym wineczkiem z Vipavskiej Doliny i postanowiliśmy podać ciasto takie, jakim orogeneza alpejska go wypiętrzyła.
Rodzina była tą alpejką smakowicie usatysfakcjonowana. Zaszczyt zjedzenia kawałka z Triglavem przypadł stricowi Matejowi, ponieważ ze swojego domu ma widok na tę koronną górę (od Marty z okien nie widać, trzeba wyjść nieco wyżej, na pastwiska). Ciasto było PYSZNE!
 


sobota, 11 maja 2024

Ocet różano - jaśminowy

 

Długo mnie nie było na blogu, bo - jak to wiosną - jest bardzo dużo pracy w polu i ogrodzie. Kiedy np. sadzi się ziemniaki ręcznie (w sensie: motykami), jak nie przymierzając za "Babci Austrii", to sterana babcia małorolna nie ma już siły na szwendanie się po sieci. A tu jeszcze tyle roślin do przerobienia w smakowitości, którymi potem delektujemy się przez cały rok.
Kwitnie już róża pomarszczona i jaśminowiec, więc zachęcam do zrobienia pięknie pachnącego octu. Na surowo raczej nie da się jeść płatków jaśminowca (w przeciwieństwie do jaśminu), bo - jak słusznie zauważyła ekspertka pani Gosia Kalemba (klik!) mają gorzko-cierpki smak. Co do trwałości aromatu nie całkiem zgadzam się jednak z moją Mistrzynią, bo stary, nieatrakcyjny wizualnie jaśminowiec z ogrodu sąsiadki, pachnie tak oszałamiająco i trwale, że nawet po fermentacji octowej aromat jest piękny. A w połączeniu z różą - wprost urzekający!
W zamierzeniu miał to być ocet kosmetyczny, ale kiedy H&C wyniuchała, jak pachnie, zaczęło się podbieranie i w końcu w całości został spożyty w lemoniadach i herbatkach.
Wykonanie - jak każdego octu - jest bardzo proste. Zainteresowanych odsyłam do wskazówek w przepisie na ocet z mniszka, o tutaj 😊.

piątek, 26 kwietnia 2024

Lane pierogi ruskie. I rozwiązanie kociej zagadki 😼

 

Jeśli rodzinna Hurma i Czereda domaga się pierogów, ale naprawdę nie masz siły (albo ochoty) na wałkowanie i lepienie, to nasze podkarpackie "lane ruskie" są świetnym rozwiązaniem. A jeśli jeszcze masz utłuczone "wczorańsze" ziemniaki, to już luzik-lajcik: wystarczy dodać ser biały i dodatki właściwe ruskim pierogom oraz zarobić gęste ciasto naleśnikowe.
Z farszu robi się "wsady" czyli spłaszczone kulki, które na łyżce maczamy w cieście naleśnikowym i kładziemy na gorący olej, polewając z góry resztą ciasta z łyżki. Można robić i większe falbanki, ale jeśli nie smażymy w głębokim oleju to trzeba pamiętać, że będą zrumienione tylko z jednej strony (co widać powyżej).
Są bardzo smaczne i zaskakują domowników - małżonek początkowo myślał, że to tradycyjne pierogi odsmażone prawilnie na masełku. I nie był rozczarowany, kiedy dokonał "kosztpróby" (jakby powiedział Borowicz albo pan Rączka😋).
A teraz kocia sprawka:
Otóż Manulek w szczycie formy ważył 6 kilogramów i 10 dag. Był zważony w koszyku do ziemniaków, w który się wtarabanił i w którym usnął. Kiedy już wylazł zważyliśmy koszyk i tłusta prawda ujrzała światło dzienne!
Rodzina ma zakaz dokarmiania go. Poza tym jest wiosna, więc więcej chodzi po polu i już widać, że schudł. Młodsza część przyjeżdżającej rodziny stwierdziła jednak, że nie jest teraz tak DEKORACYJNY (!)
Konkurs wygrywa (a jakże!) prawdziwy fachowiec, co wagę ma w oczach, czyli słynna "kociara" Pies w Swetrze! (tak, wiem, jest zdziwko, że nie "Kot w swetrze" 😹)
Nagrodą jest zdjęcie delikwenta w ciężkiej rozpaczy z powodu kuracji odchudzającej, z podrapanym przez Muśka nosem (kiedy próbował wyżerać mu z miski).
Buziaki!


 

niedziela, 21 kwietnia 2024

Jabłka z budyniem pod kruszonką. I mała zagadka 😻

 

Bardzo szybkie i bardzo proste "coś dobrego". Tak zasmakowało H&C, że ostatnio najczęściej gości u nas do kawy. Przepis znalazłam u Edytki (o tutaj: klik!) - dziękuję💏.
Uprościłam go maksymalnie, bo jabłek już nie uprażam, tylko normalnie kroję szare renety na spód naczynia żaroodpornego, pokrywam ugotowanym budyniem (w różnych smakach, chociaż wg mnie najlepszy waniliowy) i posypuję niedbale roztartą kruszonką (niecała szklanka mąki, pół szklanki zwykłego cukru, pół kostki masła, szczypta soli). Zanim kruszonka się zrumieni (190 stopni, środkowa półka, grzanie góra i dół) to jabłuszka się umasują elegancko.
W lodówce deser tężeje i można go normalnie porcjować jak ciasto, chociaż małżonka przyłapałam, jak wyżera jeszcze gorący łyżką (!).
Ten budyń tak jakby "izoluje" warstwę ciasta od owoców i myślę, że sprawdzi się przy bardziej soczystym rabarbarze czy np. truskawkach, bo wcześniej, gdy próbowałam robić  crumble, to zawsze kruszonka mi zamakała od soku😐
A teraz zagadka:
Jeżeli nasz pies Edi waży 18 kg, to ile może ważyć jeden z naszych kotów, zwany oficjalnie Manulem, a potocznie Spaślakiem lub wprost Wieprzkiem? 
I nie myślcie, że to myśmy go tak zapaśli: śledztwo wykazało, że najpierw (i rano, i wieczorem) leciał do mieszkającej naprzeciwko Cioci na posiłek, a potem ociężałym kurcgalopkiem do nas. 

 

środa, 3 kwietnia 2024

Magiczna pasta do smarowania form do wypieków

 Rewelacja! Przepis miałam już od wielu lat, o z tej strony (klik!), i naprawdę nie wiem, dlaczego dopiero na te święta przyrządziłam ten zaiste magiczny specyfik. Ciasto po prostu wyskakuje "samo" z formy. 
SKŁADNIKI:
Taka sama (np. jak u mnie: po kieliszku) ilość mąki zwykłej, masła i oleju rzepakowego.
WYKONANIE:
Masło topimy, dodajemy olej i mąkę, mieszamy - i gotowe! 
Jest dość gęsta, ale smarowna na tyle, że łatwo daje się rozprowadzić pędzelkiem silikonowym, nie trzeba się szmalcować po łokcie, jak w przypadku namaszczania formy masłem czy margaryna, dociera w każdy zakamarek. No i na powierzchni ciasta nie zostają drobinki bułki, co w przypadku ciemnych ciast (np. jak w mojej babce czekoladowej) ma znaczenie.
Pani Danusia podaje aż 12 dodatkowych zalet tego smarowidełka, warto!
P.S. Zdjęcie pasty nie jest potrzebne, ale żeby wpis nie był taki "goły", to wklejam fotkę krewetek z sałatką Jaśka. Wszystko, co na talerzu wykonał sam, budząc zrozumiałą dumę "krzesnomatki" (czyli mnie) oraz aplauz konsumentów😋👏 

 

sobota, 30 marca 2024

Życzenia wielkanocne

 

Wszystkiego, co najlepsze, pokoju i spokoju, i radości z przeżywania świąt - życzą Marzynia z rodzinką!

wtorek, 26 marca 2024

Babka paryska z przepisu z 1885 roku

 

"Miłośniku wilgotnych, maślanych babek, zrób ją koniecznie na Wielkanoc!"
 
Takiej zachęcie pani Niny, z bloga "Nina w kuchni" (klik!) nie mogłam się oprzeć. Babka rzeczywiście jest wspaniała, to przepis Marii Marciszewskiej z książki "Kucharka szlachecka" z 1885 r., więc można wypróbować, co jadano dawniej przy pańskim, wielkanocnym stole.  
W czasie pieczenia pachnie w całym domu, wszyscy domownicy co rusz zaglądają przez szybkę piekarnika, czy już... I marudzą, dlaczego można jej spróbować dopiero w niedzielę. Musiałam obiecać, że gdy wrócą od święcenia, to ukroję po kawałku😋
Ja piekłam tylko jedną, ale za to dużą babę (przepis jest na dwie średnie, więc Martik - jako inżynierka -  przeliczyła mi proporcje, zmniejszając ilość składników pani Ninki o 1/4. I nie dałam rodzynek, bo (nie wiedzieć czemu), wolą bez. Zapomniałam też obłożyć komin formy papierem i ciasto nieco przywarło, ale zamaskowałyśmy lukrem i kwiatowym dekorkiem.
P.S. 
Nie trzeba się przejmować, jeśli masło w czasie miksowania z całymi jajkami wygląda jak zwarzone, potem to wszystko pięknie się wypieka. Aha, i babka długo rośnie, bo jest ciężka, ale za to potem jest długo świeża, nawet we wtorek po świętach smakowała jak "wczorajsza". 
P.S. 2 
Oczywiście wyguglałam tę panią Marciszewską, ale w pdf Wujek Google znalazł tylko stronę tytułową, kilka przepisów na jajka i perełkę: jedną ze stron dyspozycji obiadów na ten pański stół. 
Jutro środa, kapuśniak mogę zrobić, jakiś ogon barani na wsi też by się znalazł, ale skąd wziąć CIETRZEWIA?!😂 
I jak ci ludzie dawali radę wtrynić to wszystko?!