Ze zdumieniem, po przegrzebaniu
archiwum bloga, stwierdziłam, że nie ma przepisu na barszcz ukraiński! A niby
tu pachnie barszczowo, tiaaa… Trza nadrobić zaległość, bo do wielbicielu mojego
barszczu dołączył Pasiunia, któren twierdzi, że Martik ma mu go gotować często
i dużo, a jako żywo Córcia nigdy tej przepysznej zupy nie gotowała. Więc
„kupamięci” jej zapisuję, coby jej mąż kiedyś nie psioczył…
SKŁADNIKI:
Kawałek wołowiny z kością (ja
miałam pręgę),
4 duże buraczki czerwone,
2 marchewki,
pietruszka,
pół selera,
3-4 ziemniaki,
pół małej główki kapusty,
30 dkg białej fasolki perłówki (na
Ukrainie nie dają, ale ja i owszem),
duża cebula,
4 ząbki czosnku,
kopiata łyżka masła,
sól, pieprz, pieprz w ziarenkach,
ocet zwykły (spirytusowy); jak ktoś w ogóle nie używa to może być winny, ale ja tam się nie przejmuję,
cukier,
„Delikat” Knorra w płynie,
2 liście laurowe,
szczypta lubczyku,
kwaśna śmietana,
2 łyżki maki.
WYKONANIE:
Rano wypłukać i namoczyć fasolkę.
Potem ugotować w osolonej wodzie do miękkości, odcedzić, niech czeka.
Mięso umyć, zalać zimną wodą, wywar
zeszumować (tym płaskim, plastikowym siteczkiem robi się to najdokładniej). Wrzucić
cebulę, pieprz cały, liść laurowy. Pogotować na wolnym ogniu z pół godziny, po
czym sprawdzić, czy już się cebula rozlazła, czy jeszcze jest w całości (żeby w
porę wyjąć). Wywar dosolić, doprawić lubczykiem, gotować do miękkości mięsa. Warto
ten dość długi, niestety, proces, jakoś sobie rozłożyć w czasie, no nie jest to
danie z rodzaju „szybki zapchajdziub”.
Warzywa korzeniowe obrać i zetrzeć
na grubej tarce (Mama dawała w kawałkach, ale H&C sarka). Kapustkę
poszatkować drobno. Ziemniaki pokroić w kostkę, podgotować osobno w osolonej
wodzie z łyżeczką masła.
Na maśle poddusić starte buraki,
selera, marchewkę i pietruszkę. Wyjdzie kupa tych warzyw, ale tak ma być.
Skropić lekko octem, żeby buraki utrzymały kolor (jeśli ugotowana zupa
wydaje nam się rdzawa, a nie czerwona, to można cyknąć trochę
gotowego koncentratu na sam koniec). Dodać kapustę i zalać bulionem wołowym.
Gotować niemal do miękkości warzyw, po czym dodać ziemniaki razem z wodą, które
też mają być już prawie miękkie. Cała ta zabawa z kartofelkami to dlatego, że
gotowane w kwaśnej zupie ziemniaczki (wg mnie) tracą swój smak. Sprawdzamy, czy
warzywa są już miękkie, dogotowujemy.
Mięsko obieramy od kostek, kroimy i
wrzucamy do barszczu. Doprawiamy zupę magą (a co tam, olać glutaminian, znowu
nie walę go łychami), przeciśniętym czosnkiem, cukrem i pieprzem, dokwaszamy
octem. Pół kubka kwaśnej śmietany mieszamy z mąką w miseczce, rozcieńczamy
nieco wodą i energicznie bełtając zaciągamy barszcz. Można te śmietane nałożyć
łyżką na talerz, ale ja wolę tak.
Podajemy z fasolą, każdy sobie
nakłada, ile chce.
Aha, najlepszy jest na drugi dzień.
Barszcz jest gęsty od warzyw,
bardzo treściwy, rozgrzewający, nie trza już żadnego drugiego dania, a
odgrzewany tylko zyskuje. Nie wiem, czy to jest PRAWDZIWY barszcz ukraiński, u
nas tak się nazywa. A może chociaż przez zdjęcie w tym „horszczeczku” jest
bardziej ukraiński ;-)
no właśnie jak to się stało-tytuł bloga tak wielce wymowny Marzyniu:))) fajnie, że opublikowałaś bo nigdy sama nie robiłam a bardzo lubię:) buziaki
OdpowiedzUsuńNie ma to, jak samokrytyka w dobrym wydaniu:))) Oj, jak ja lubię barszcz ukraiński, dobrze żeś go spisała na wiecznej rzeczy pamiątkę...można tu wracać i nawet po latach spisywać ....a potem łyżki oblizywać. Dzięki za ciekawy przepis, bo mój barszcz jest nieco....rzadszy:)))Pozdrawiam Cię Marzyniu cieplutko i serdecznie, a całej czeredzie buziaki ślę!!!!
OdpowiedzUsuńTo jest jedna z kilku zup, że się pochwalę-którą robię sam, a do tego da się jeść.:):):)Cudowna na jesienne i zimowe chłody:):)Niezwykle apetycznie,jak zwykle,wygląda u Ciebie na zdjęciu:):):)
OdpowiedzUsuńUwielbiam i tyle by było w temacie barszczu :)
OdpowiedzUsuńHmmm... przesle mezowi, niech mi zrobi niespodzianke! Ucalowania Marzyniu!
OdpowiedzUsuńAż głupio się przyznać, ale barszczu ukraińskiego jeszcze w życiu nie jadłam
OdpowiedzUsuńi nie wiem czemu, odpycha mnie wciąż, by go srpóbować..
Mam nadzieję, że to w sobie przełamię, bo zupa prezentuje się bosko :)
Pozdrawiam
No i to jest prawdziwy barszcz.Pozdrawiam Christopher.
OdpowiedzUsuń