niedziela, 9 listopada 2025

Proziaki Babci Broni

 

Podkarpacie proziakami stoi. Cytując oficjalną listę Produktów regionalnych i tradycyjnych MRiRW: "Proziaki to potrawa spożywana przez mieszkańców podkarpacia od ponad 150 lat. Prosty przepis na proziaki jest przekazywany ustnie z pokolenia na pokolenie". I właśnie taki ustny przepis, wypróbowany setki razy przez BB, moją Mamę oraz przeze mnie osobiście, chciałam przekazać Martikowi (bo to dla niej jest ten wpis), ale i każdemu, kto chciałby sobie ten przysmak, tchnący tradycją, zrobić. 
Kiedy jesteśmy na jakimkolwiek poczęstunku, domowym czy oficjalnym, a rzecz dzieje się na Podkarpaciu, mamy niemal stuprocentową pewność, że pojawią się proziaki. Niestety, nie zawsze biesiadnicy są usatysfakcjonowani. Placki często są albo za twarde, albo przedobrzone prozą (sodium bicarbonate) albo usmażone, a nie pieczone na blasze. Można zrobić proziaki na tłuszczu (Teściowa robi pyszne), można piec na suchej patelni (są także bardzo smakowite), ale najlepsiejsze są wtedy, kiedy przyprawą bezcenną jest aromat drzewa, palonego pod starodawną, kuchenną blachą.
Na swojej farmie Martik ma kuchenkę opalaną drewnem (zwaną - nie wiedzieć czemu u Słowian - szperchertem), a już Marija (Teściowa) to ma całe drzewiane kombo😍. Składniki ma w domu każdy; wiem, że ekologiczna mąka, kwaśne mleko od Wolanki i jaja od chłopa to rzadkość, ale zapewniam, że na kupnych składnikach też wyjdą pyszne!
Tajemnicą pyszności tego wypieku u Babci Broni były trzy myki:
  • dokładne przereagowanie prozy w cieście dzięki dodaniu łyżeczki octu,
  • bardzo miękka struktura ciasta,
  • czas! czyli pozwolenie na "dojrzenie" ciasta w chłodnym miejscu.
SKŁADNIKI (podaję w wersji dla niemieszkających na podkarpackiej wsi):
- duży kubek kefiru 380 gram (w oryginale BB: kwaśnego mlika), 
- 2 duże jajka (lub 3 małe),
- łyżeczka cukru,
- płaska łyżeczka soli,
- 2 płaskie łyżeczki prozy,
- płaska (hie, hie...) łyżeczka zwykłego octu,
- mąki - i tu niestety działamy na czuja - czyli ile zabierze; tak, by powstało ciasto jak najmiększe z drożdżowych😕.
Wszystkie składniki mieszamy w kolejności: mokre, a potem mąka, aż do stadium nieskapywania z łyżki. Wiem, że to ciężko wytłumaczyć, czasami i ja mam zbyt rzadkie ciasto, więc wtedy potem wrabiam więcej mąki na stolnicy. Najlepiej zarobić sobie ciasto w misce rano, przykryć szczelnie talerzykiem lub folią (wysycha i robi się twarda skorupka) i ostawić do piwnicy (w sensie: lodówki) do wieczora.
Wieczorem bołdę ciasta należy wywalić na dobrze posypaną stolnicę. Lekko przerobić i rozwałkować na grubość pi razy oko centymetra. Rozhajcować pod kuchnią, kroić w kształty, jakie nam pasują (u mnie są bardzo nieforemne, bo miękkie ciasto nie daje się formować) i piec, odsuwając na brzeg, gdy za bardzo chyta. Na żeliwnej lub stalowej patelni tego problemu nie będzie - po prostu regulujemy moc gazu czy prądu. Trzeba spróbować pierwszego, żeby wiedzieć, czy już dopieczony w środku.
A potem to już tylko świeże masło, ser umiszany ze śmientanom, domowy dżem albo nic po prostu, i czysta radość ze współbiesiadnikami :-) 
Te proziaki są dobre i na drugi, i na trzeci dzień. Chrupiące z wierzchu, miękkie w środku, zastępują każde pieczywo. Gdyby ktoś miał ochotę na takie świeże z blachy (Maminek?!) to wbijajcie na bazę na Pstrągu!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz