"Miłośniku wilgotnych,
maślanych babek, zrób ją koniecznie na Wielkanoc!"
Takiej zachęcie pani Niny, z bloga "Nina w kuchni" (klik!) nie mogłam się oprzeć. Babka rzeczywiście jest wspaniała, to przepis Marii Marciszewskiej z
książki "Kucharka szlachecka" z 1885 r., więc można wypróbować, co jadano dawniej przy pańskim, wielkanocnym stole.
W czasie pieczenia pachnie w całym domu, wszyscy domownicy co rusz zaglądają przez szybkę piekarnika, czy już... I marudzą, dlaczego można jej spróbować dopiero w niedzielę. Musiałam obiecać, że gdy wrócą od święcenia, to ukroję po kawałku😋
Ja piekłam tylko jedną, ale za to dużą babę (przepis jest na dwie średnie, więc Martik - jako inżynierka - przeliczyła mi proporcje, zmniejszając ilość składników pani Ninki o 1/4. I nie dałam rodzynek, bo (nie wiedzieć czemu), wolą bez. Zapomniałam też obłożyć komin formy papierem i ciasto nieco przywarło, ale zamaskowałyśmy lukrem i kwiatowym dekorkiem.
P.S.
Nie trzeba się przejmować, jeśli masło w czasie miksowania z całymi jajkami wygląda jak zwarzone, potem to wszystko pięknie się wypieka. Aha, i babka długo rośnie, bo jest ciężka, ale za to potem jest długo świeża, nawet we wtorek po świętach smakowała jak "wczorajsza".
P.S. 2
Oczywiście wyguglałam tę panią Marciszewską, ale w pdf Wujek Google znalazł tylko stronę tytułową, kilka przepisów na jajka i perełkę: jedną ze stron dyspozycji obiadów na ten pański stół.
Jutro środa, kapuśniak mogę zrobić, jakiś ogon barani na wsi też by się znalazł, ale skąd wziąć CIETRZEWIA?!😂
I jak ci ludzie dawali radę wtrynić to wszystko?!