W sobotę Kamajka i Martik
obchodziły osiemnaste urodziny. Trzeba przyznać, że się dziewczyny postarały.
Same ułożyły menu - miało być w miarę tanio, dania szybkie do zrobienia, żeby
każdemu smakowały i łatwo dały się odgrzać i podać w domku myśliwskim, wynajętym
od Koła Łowieckiego „Daniel” (uchylamy kapelusika z piórkiem). No i jeszcze żeby:
„nikt wcześniej takich nie miał”, co
było chyba najtrudniejszym warunkiem, jako że z ich watahy już chyba wszyscy obchodzili
swoje 18-tki.
I śmiem twierdzić, że się im udało.
Co prawda było tam jeszcze
założenie, że MATKA NIE MA SIĘ OROBIĆ PRZY ICH URODZINACH, ale ono akurat (ma
się rozumieć) okazało się awykonalne, jako że Czereda zwlekła się wyr o 10-tej,
pod pretekstem, że musi się wyspać i ładnie wyglądać. Wygląd Marzyni oczywiście
nie miał znaczenia.
Na szczęście miały już pokupione
prawie wszystkie składniki dań, więc Matka mogła przystąpić do pracy bez fiksowania,
gdzie jest majonez i dlaczego nie ma cukru waniliowego. Pod światłym kierownictwem
i ciężką ręką Umiłowanej Przywódczyni wypichcono TO:
- tort bezowy z kremem czekoladowym (odjazd po prostu, przepis wkrótce),
- szarlotkę na kruchym cieście (a to jak raz Mama Kamy piekła, uczciwie się przyznaję),
- ciastka czekoladowe znane pod nazwą „Niepozorny przebój imprezy” (przepis tu)
- chińszczyznę z ryżem (przepis tu),
- koreczki z różnymi różnościami (przepisu nie trza, każdy se umi zrobić, można zajrzeć np. tu po inspirację),
- sałatkę makaronową z szynką (Kamaja sama robiła, ten przepis jest najbardziej zbliżony, tylko proporcje 10 razy większe),
- sałatkę gyros – przepis poniżej
Osiemnastka została podsumowana
jako bardzo udana. Domek myśliwski ostał się na fundamentach i nie poszedł z
dymem, mimo że Hurma paliła w kominku (łowczy z koła „Daniel” odetchnęli). Tubylcy
ze sztachetami i orczykami nie rozgonili imprezy (podlegają pod mój obwód
szkolny, hie hie hie). Nikt nawet (sorry za turpizm, ale to ZAWSZE jest problem
na imprezach młodziaków) nie zarzygał podestu. No i najważniejsze dla młodych kuchareczek
– goście twierdzili, że wszystko było PYSZNE!
SKŁADNIKI (proporcje trzeba dobrać
samemu, wg gustu i ilości pożeraczy. To teraz bardzo popularna sałatka, a
zupełnie nieznana w latach mojej młodości i pewnie każdy ma swoją ulubioną
wersję. Niemniej ta jest najlepsza z wszystkich, jakie jadłam ze względu na
sosy):
Kapusta pekińska,
Podwójna pierś z kurczaka,
Kukurydza z puszki,
Duża czerwona cebula,
Korniszony lub ogórek świeży
(dziewczynki dały domowe ogórki konserwowe),
Papryka czerwona,
Majonez i jogurt grecki (lub inny
gęsty),
Keczup,
Czosnek,
Przyprawa gyros (dobre są Kotanyi i
Kamisa),
Ciutka cukru i soku z cytryny,
Sól, pieprz,
Olej i masło do smażenia.
WYKONANIE:
Pierś z kurczaka drobno pokroić, posypać
obficie przyprawą, wymieszać i do lodówki na min. pół godziny. Nie trzeba
solić, bo przyprawa jest przeważnie dość słona (lepiej sprawdzić). Gdy dobrze przejdzie
aromatem obsmażyć na maśle z olejem (zawsze smażę kurczaka na oleju lub oliwie
z dodatkiem masła, a przeważnie to olej jest dodatkiem – wydaje mi się, że
masło nadaje delikatnemu mięsku lepszy smak). Zrobić sosy, żeby się trochę
przegryzły – jeden to majonez z jogurtem, czosnkiem, solą i tłuczonym pieprzem,
a drugi keczup złamany kapką majonezu z ostrą papryką.
Cebulę skroić w piórka, lekko posolić,
posypać odrobiną cukru. Dłoń zwilżyć sokiem z cytryny albo octem winnym i
wygnieść cebulę w miseczce, aż puści sok i zrobi się taka jakby lekko śliska. Taka
cebula jest bardziej miękka i ma mniej rzazu niż nieobrobiona (a przynajmniej
mnie się tak wydaje). Kapustę poszatkować we wstążki, kukurydzę osączyć, ogórki
powinny być pokrojone w kosteczkę i odciśnięte, ale dziewczynki skroiły w
plasterki i też było. Paprykę skroiły w paseczki.
No i teraz zabawa z układaniem i
polewaniem. Na spód idzie kapusta, na to sos biały. Potem mięso, cebula i sos
czerwony. Kukurydza, ogórki i mięso, sos czerwony, na końcu kapucha i majonezik.
Zresztą to chyba nie ma znaczenia, jakie warstwy kiedy idą, tylko żeby kurczak
był w środku. Musi się przegryźć w lodówce. Podaje się ją w szklanym naczyniu,
z białym pieczywem.
P.S. Zdjęcia nie są najlepsze, ale
w ferworze przygotowań nie było czasu na certolenie się, a poza tym było
sakrucko złe światło!
Kochane moje, przede wszystkim składam życzenia JUBILATCE: Osiemnaście lat marzyłaś, by dorosłym wreszcie być. Dziś marzenie swe spełniłaś, zaczniesz pełną piersią żyć. Lecz pamiętaj, że przed Tobą jeszcze wiele, wiele lat. Żyj więc mądrze, w zgodzie z sobą, a cudowny będzie świat!!!
OdpowiedzUsuńImpreza udana, pyszności na stole, zabawa bezpieczna choć, jak na młodzież przystało, pewnikiem szalona i taka być powinna!
Ściskam Was moje kochane i życzę...już spokojnego tygodnia. Marzyniu, jak co roku z pamięcią o MAMIE, zapalam lampkę.
Niby jak mogłaby byc nieudana przy takim żarciu:):)przyznaję że jestem fanem gyrosa choć pierwsza próba przyrządzenia po swojemu była porażką.Ale nie od razu na Wawelu Kaczyński...będą kolejne próby:):)
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo apetycznie :-)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie sałatki :) Idealna na imprezę, wszystkim zawsze smakuje :P
OdpowiedzUsuńAhh moja ulubiona salatka z gyrosa :D Mogłabym ją jeść prawie codziennie :)
OdpowiedzUsuń