Zupa o tak wdzięcznej nazwie musiała się pojawić na naszym stole, kiedy małżonek poprosił o ziemniaczankę. Taka dziadowska to ona wcale nie jest (w kaszubskim tradycyjnym przepisie danie wzbogaca smażony boczek) - gdyby jej miłośnicy zobaczyli babciny "pyncok na syrwotce" to zrozumieliby, co to były pogórzańskie bieda-zupy...
Niemniej jest bardzo smaczna, lekko kwaskowata, sycąca i prosta do wykonania.
Nie miałam akurat dobrego boczku, ale wygrzebałam z czeluści lodówki leżący tam od wiosny, skamieniały kawałek słoweńskiej buli (to jest masakrycznie słona, długo wędzona na zimno i potem długo suszona karkówka). Za pomocą cyrkularki (mąż próbował siekierą, ale odskakiwało😂) pocięłam to na wiórki, które posłużyły za smak do bulionu warzywnego.
No i nie oparłam się skwareczkom, które zawsze mam na podorędziu, bo idę z rodu, któren się smalcu nie wyprzysięgał.
SKŁADNIKI:
4 duże ziemniaki,
duża cebula,
1,5 litra bulionu warzywnego (u mnie marchew, pietruszka, seler i łodygi lubczykowe),
przyprawy: liście laurowe i ziele angielskie, majeranek, tymianek, trochę kminku, pieprz,
0,5 litra maślanki,
kopiata łyżka mąki żytniej (pszenna też pewnie może być, a jakże),
4 ząbki czosnku,
zielenina do posypania,
smalec lub masło w ilościach pożądanych w zupie.
WYKONANIE:
Obrane ziemniaki osuszyć i pokroić w kostkę. Cebulę zeszklić na smalcu (lub maśle) w garnku, w którym będzie się gotowała zupa, a potem wsypać do niej ziemniaki, posolić, i razem lekko podsmażyć (zawsze tak się u nas robiło w kartoflankach). Zalać bulionem i ugotować do miękkości. Można - jako i ja zrobiłam - dodać pokrojone warzywa z bulionu. Mąkę rozbełtać w niewielkiej ilości maślanki, połączyć z resztą i wlać do zupy. Wcisnąć czosnek, dodać przyprawy (bobek i ziele idą do gotowania wywaru jarzynowego). "Na wydaniu" posypać np. natką pietruszki i przyozdobić chrupiącymi skwarkami albo przysmażonym boczkiem.
Drugiego dania już nie trzeba😊
To musi być smaczne wygląda super ♥️
OdpowiedzUsuńMarzyniu jak patrzę na ten rarytas tak elegancko podany to nijak nie mogę się dopatrzeć zapowiadanego dziadostwa:)
OdpowiedzUsuńZaraz po tytułowej zapowiedzi pomyślałam o zupie na gwoździu 😉No i się nie pomyliłam:)
Masz rację, że drugiego dania już nie trzeba, raczej dłuuugi spacer:)
Pozdrawiam cieplutko i życzę wszystkiego dobrego 🧡
Nie znam tej nazwy, ale zupa przypomina kartoflankę, którą bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńMoja mama bardzo by lubila taka zupke, w kazdym razie wyglada bardzo apetycznie.
OdpowiedzUsuńPięknie podana, muszę taką zrobić!
OdpowiedzUsuńMnie kojarzy się z zalewajką w łowickim. Muszę ugotować!
OdpowiedzUsuńKocham to co proste i smaczne, i widać, że zupka taka właśnie jest 😎👍
OdpowiedzUsuńUśmiałam się z nazwy :) U mnie co druga to dziadówka haha
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie dziadowska ;) Wręcz na bogato! Idealna na jesienne chłody
OdpowiedzUsuńTaka ziemniaczana dziadówka to jest najlepsza zupa! Ja też idę z rodu, któren się smalcu nie wyprzysięgał. Ba, nawet lubię tłusty boczek, żeberka i golonkę. A raczej - lubiłam, bo od prawie 30 lat nie jadam i jakoś nie cierpię z tego powodu, ale też nie potępiam i nie wyklinam jedzących. Niech tam każdy wybierze to, co mu pasuje, i tylko ja muszę przerobić przepis na taki bez smalcu i boczku. Ale to już tylko mój kłopot. Dziękuję i pozdrawiam najserdeczniej!
OdpowiedzUsuńfajna ta zupka
OdpowiedzUsuń